Mąż mi dzisiaj zorganizował takie walentynki, że do tej pory jestem w szoku :>
Bo on to zawsze musi być oryginalny i np. czekoladki nie mógł kupić, jak już chciał jakoś ten dzień uczcić. Nieeeee
On mi zorganizował walentynki z przytupem i światełkami... światełkami straży pożarnej i dwóch karetek pogotowia, bo tyle tego przyjechało po tym, jak wykonaliśmy telefon na 911 z objawami takimi jak ból w klatce piersiowej, drętwienie szczęki, szybki puls i mroczki przed oczami :>
Po zrobieniu podstawowego wywiadu i badań większość towarzystwa została odesłana, zostało tylko jedno pogotowie, które mi chłopa zabrało na emergency.
Wszystkie dane wskazują jak na razie na stres. Dużo stresu. Dużo za dużo stresu
Jak już dotarłam do szpitala to spędziliśmy romantyczny walentynkowy wieczór wśród innych zdychlaków na krzesełkach w poczekalni, jako, że wyniki nie wykazały, że małż musi leżeć i mógł spokojnie siedzieć i czekać na kolejne badania... i wyniki... i badania... o ok 23 zostałam wygoniona do domu przez małża, bo doszliśmy w sumie wspólnie do wniosku, że to nie ma sensu, żebyśmy oboje tam siedzieli, zwłaszcza, że już za chwilę musiałabym oddać moje krzesełko jakiemuś potrzebującemu chorowitkowi. No i do tego wiedzieliśmy, że jeden z testów małż będzie miał dopiero o 3 nad ranem.
A mógł kupić czekoladki ;)
wyślijcie proszę dobre myśli w naszym kierunku, bo zwariuję niedługo
no i żem zapomniała z wrażenia ;). Jako, że na pogotowiu po jakimś czasie małżowi się trochę poprawiło, a i ja odwracałam jego uwagę od tego, gdzie jest i jak się czuje, to powstała lista przebojów około sercowych, które mu podśpiewywałam, a za które chciał mnie zamordować, bo jak się śmiał, to go klata bolała ;). I tak przebojem numer 1 zostala piosenka "Serduszko puka w rytmie cza cza", zaraz za nią "Byłaś serca biciem" oraz "My heart will go on" :]